Mówią do mnie głosy wysokie i niskie, a ja słyszę
tylko ciszę - najczęściej, gdy zamykam oczy.
Wpojono życie i strach, signore, nie potrafię
już inaczej krwawić, a nawet gdyby
to nie mogę tu dłużej zostać.
Kornelia Romanowska
aria di bravura
Nocą budzę się wyraźniej, pozostawiając
resoraki, scyzoryki i watę na patyku,
dozorcom spuszczającym problemy z łańcucha.
Nad ranem, nic mnie nie czeka.
Na liczydle sumuję dni przyszłe,
przeszłe i zaszywam w workach carpe diem,
każdy plan notorycznych geniuszy. Dieta
cud nowoczesnych zegarków.
Ale w garści zawsze ściskam przedmiot,
ostrym kształtem odcinam sobie tlen - kawałek
po kawałku, ulubionego zespołu słów:
im mniej mnie, tym więcej i na odwrót,
sam nie wiem, czy moje zniknięcie,
nie będzie najdoskonalszym debiutem
"dozorcą spuszczającym problemy z łańcucha." Kiepsko składniowo się to komponuje.
"sumuję dni przyszłe" nie rozumiem sensu użycia inwersji. dla mnie jest tu zaburzeniem. Tylko.
Bardzo wprawne wykorzystanie cytatów. Naprawdę. wiersz troszkę chwieje się przez spory rozstrzał w doborze leksyki, ale poza tym jest ok. Nie wiem tylko, ja mogę być na maleńkie "tak".
Czy pauza, czy dywiz - to nie mój tekst, więc nie będę go zmieniał.