Mijam kolejne uliczki ślepe,
Śmietniki, pałace i słupy
Za rogiem kolejnym chcę spotkać Ideał
Na śmierć zaidealizowany
Drogi ucieczki poodcinane,
Nawierzchnia narodowo dziurawa i
Kałuże tylko spotykam po drodze
Tłum pielgrzymów przerzedził się dawno,
Nawet trupów prawie nie ma
Oglądam się
Czasem trzeba
Bo tylko przypadkiem trafia się do Nieba,
Przez przypadek potknę się więc teraz
Ciemno jest, a nogi łatwo grzęzną w błocie
Ty też masz ochotę upaść na kolana,
A jednak pytasz, którędy do szczęścia
Chodźmy razem!
Razem wolniej, raźniej jednak...
I ileż słów pięknych narodzić się może!
Nie! Nie biegnij!
Ten horyzont sztuczny a dalej już nikogo nie ma
Tylko przepaść...
Teraz wiem, że gwiazdy słońcami nie tylko dla wybranych.