Adres (ad res bezdomności)

Paweł Kaczorowski

                                                                                                   dla U.


Wreszcie się przejaśnia na mapie miejskich snów
przechodni dzień mija noc jakby się przeciągał

w tych stronach moja głowa opuszcza siódme niebo smutku
i wiedzie mnie na spotkanie z szorstką fakturą podłogi

tutaj gubię trop i wałęsam się z jej bezdomnością
w oczach rozmigotany neon ocean w środku miasta

wyłania się niebo zwala mnie z nóg jego bliskość
nie ma ścian ani korytarzy wokół jest jasno jakby w niej

kiedy się schyla by mnie obudzić skroploną gwiazdą
zawieszona między nocami i dniami ulicznica z zaułku

wstaje świt na miękkich nogach nielegalny jak chmura
bez deszczu podchodzi bliżej i śni jawę ulewę słońc

jest jasno jakby dzień się nigdy nie kończył - jakbym

niezagubiony wracał codziennie pod ten sam adres


2009'

Paweł Kaczorowski
Paweł Kaczorowski
Wiersz · 25 maja 2011
anonim