14.02.2011
wieczór przetrwałem jako tako
dzień okazał się niewypałem
dopiero pod koniec to znaczy
nie był niewypałem
wnioski z niego wyciągnięte
zdawały się go tak charakteryzować
o nim:
jeśli kilka ostatnich godzin dnia
było wyjątkowo kiepskich to był
to dzień stracony choćbyś wcześniej
usłyszał tak lub powiedział nie
lub pomyślał: jak dobrze byłoby
odpocząć (palmy na majorce
lubią wsłuchiwać się w żale
białych kołnierzyków liście wtedy
unoszą się wyżej jak spódnice
tajskich dziewczyn wspomnienie
wakacji czy majaczenie głów
związanych krawatem)
ona:
leżymy w cyrku i prosimy o wytchnienie
tak to się układa noc bezkresne niebo
cyrk to nasz duży pokój z widokiem na zboże
w pobliżu mamy zbiory pszenicy majątek
dziadka był bardzo wielki postanowiliśmy
swój nowoczesny dom postawić tutaj
mamy szerokie okna i pasma radiowe
w zasięgu ręki
mój kocyk jest niebieski są na nim gwiazdy
rozpoznaj sobie jedną i weź ją do ust
15.02.2011
twarz powinna zacząć od zera
męczące jest pytanie o możliwość
snu w momencie który napiera na ciało
z całą brutalnością obrazu domagającego się
sprezentowania
moje oczy też chcą bić brawo
ona:
było fajnie
suniemy przez pustynię jak tancerze
to znaczy raz dwa przy szeleście sukien
obracamy się w sobie i patrząc na zewnątrz
po pięciu godzinach uwydatnia się morze
na krótko bo odpływ więc odpoczywamy
w męczącej fali snu pod gołym niebem
południa – bawimy się kosztem
dzieci – zabieramy zabawki dajemy kamyki
mówimy: muszelki
to płacz nas tak napędza a nie żadna woda
Plessner mówił, że płacz jest jedną z tych rzeczy, która jest typowo ludzka, ale płacz to także niebezpieczeństwo, bo wówczas tracimy nad sobą kontrolę i zbliżamy się do zwierzęcia. Być może to właśnie ta zwierzęca siła tu wychodzi, to ona nas napędza - przez łzy?
Myśli mi się po tym wierszu, a to dobrze.
Ukłony dla Autora :)