Uniewrażliwienie

Karol Kamiński


 

Młode kości przykrył nalot zepsucia,
Zmieniając wapno w srebrnoszary tytan,
Utwardzony szkielet nie do rozkucia,
A tkanka kostna zupełnie wymyta.

Krew, kiedyś jak rubin czerwona,
Z trudem krąży w żyłach,
Teraz w ropę przeistoczona,
Zbędne emocje wyniszczyła.

Mięśnie maksymalnie napięte,
Szybko kurczą się i rozszerzają,
Nadwerężone i spuchnięte
Z wyczerpania prawie pękają.

Nerwy doszczętnie rozstrojone,
Porozrywany układ w strzępach.
Zużyte zmysły przytłumione,
Bodźce obojętność przytępia.

Oczy, boskości zwierciadła,
Nie płoną niewinnym blaskiem,
Czysta magia światła zbladła,
Ich błysk, nie jest słońca brzaskiem.

Przepalony umysł wysiada,
Myśli od dawna skołatane.
Skóra szorstka, cienka i blada,
Uwidacznia najmniejszą ranę.

Serce, choć nadal bije,
Chyba nic nie odczuwa,
Cień pustki w sobie kryje,
Który wciąż się posuwa.

Dusza, silnie się mieniąca,
Stała się już przezroczysta,
Jak wiatr błąka się bez końca,
W pędzie gubiąc gdzieś swój kryształ.
 

Karol Kamiński
Karol Kamiński
Wiersz · 15 czerwca 2011
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Kiepskie rymy, w dodatku nie wiadomo właściwie, o czym to jest.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Justyna D. Barańska
    Niestety nie mogę nic dodać do słów przedmówcy.

    · Zgłoś · 13 lat