mamka

smykusmyk

byłem dziś w breslau, u dziadków,
ciotek, synów ciotek i zapamiętałem torebkę
bakalii, którymi zajadała się M. jej twarz wyglądała
jak rodzynka (raz-po-raz) łapczywie wrzucana do ust.
suszona w słońcu gorącej hiszpanii, słodka.
smak, ten smak wydawał się
nieprawdopodobny!

-

bo to przyciężki orzech do zgryzienia - rzekł K. do
stołu pod oknem. zastanawia mnie kilka sytuacji,
zawiłych bo był nadmiar wódki, rumu,
coli i ta drobna kradzież mienia - chyba się przerysowałem.
mam wrażenie, że zmarszczki coraz bardziej wżynają się
w czoło i ktoś mógłby pomyśleć że u mnie to takie
chroniczne zdziwienie. M. dzwoni co wieczór,
przeżuwa, pamiętam jej smak.

 

jestem prozą, przepisaną zbyt szybko, by
umknąć myśli.

smykusmyk
smykusmyk
Wiersz · 21 czerwca 2011
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Ten nawias tam jakoś nie pasuje, moim zdaniem zbędne wtrącenie. Mieszają się tutaj bardzo dobre fragmenty z całkiem średnimi, z całą pewnością wierszowi pomaga ciekawa pointa i ostatnie wersy drugiej strofy.

    Pozdrawiam.

    · Zgłoś · 13 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Podoba mi się. Działa na zmysły.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Justyna D. Barańska
    Ten ostatni dwuwers to taki z innej beczki. W zupełnie inne obrazy idziesz przez cały tekst. W każdym razie, ciekawy pomysł z rodzynką i orzechem, jakby się zastanowić to ludzie budzą taki szeroki zestaw skojarzeń, że na szczęście nigdy ich nie ogarniemy.

    · Zgłoś · 13 lat