myśli majowe – sacrébleu

estel

Państwo, Alexandrze, nie wyznacza granic,

ono tylko istnieje na styku dwóch języków,

obcej mowy i słów, których znaczenie

zamknięte jest w dłoniach.

 

To nie to samo morze, które dotyka brzegów

i nie te same brzegi, które do morza wyciągają

ponure pasma plaż. A jednak można objąć

tę wodę i zebrać z niej sól na poczet przyszłych

 

ran. Wystarczyła chwila, Alexandrze, by ruda Maj

pojęła, że państwa zmieniają imiona, a każde

ramię ma swój koniec.

estel
estel
Wiersz · 13 lipca 2011
anonim
  • Justyna D. Barańska
    Ale ty uczysz Alexandra, może ten Alexander też kiedyś poczyta. Dorwie tłumaczenie świeżej, lecz doświadczonej debiutantki i powie: to ona, to ona!

    A może te ramiona, to tylko ciąg jednego, tego samego ramienia, tylko podzielone jest na imienne odcinki? Wtedy można by odsunąć wszystkie straszne zakończenia, skarpy, z których jak się spadnie, to można dopłynąć do lądu tylko w szczątkach, jeśli morze nie postanowi pochłonąć na amen.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Figa
    czy mogłam to już kiedyś czytać?

    · Zgłoś · 13 lat
  • estel
    Hayde, Alexander jest tu tylko przelotem, rozepchnął się na chwilę, ale w myślach na dobrą sprawę miejsce jest tylko dla Aleksandra, bo go majowa jeszcze dużo nauczyć musi, bo on przygłup jest trochę. A tu nawet ona się więcej uczyła od chłopca. A jeśli miałyby być szczątki to już chyba lepiej zginąć, przepaść, pochować się i nosa z dna morza nie wyściubiać. Bo nie ma takiego ramienia, które aż do dna by sięgło. A jeśli jest, to ja nie znam imienia.

    Figa, tylko jeśli się powtarzam ;)

    · Zgłoś · 13 lat
  • Tomasz Smogór
    Ciekawe, choć nie kojarzę bohaterów.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Justyna D. Barańska
    To chyba jednak nie ma.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    O, jakie to ładne. Takie płynne.

    Ta myśl o państwie i językach zapętlona jakaś mnie się zdaje i trochę nie rozumiem (możliwe, że też jestem przygłupem).

    · Zgłoś · 13 lat
  • Dżastin
    Chwilowość i "przelotność" Alexandra nadaje sens jego bytności w ogóle.
    Myślę, że ten ton (lekko dydaktyczny) pomaga PeeLce czuć kontrolę nad sytuacją. "Państwo istniejące na styku dwóch języków" to kraina nierzeczywista, ulotna, doskonała. Nie jest unikatowa w szerszym kontekście, ale jedna z wielu - niemniej jednak nie znaczy to, że jej waga jest mniejsza. Jedyna jest wtedy, gdy jest jej czas, a potem? Rozejrzysz się i stwierdzisz, że arena międzynarodowa, jako pole do "relacji" (zabij mnie) jest jak może - szeroka i głęboka. (Znajdą się tez tacy, którzy stwierdzą, że "home, sweet home". Ale z Polaków, ani dobrzy tancerze, ani bezpieczne ramiona - wybacz dygresję :D:D:D)

    Jak byłam mała, to mama śpiewała mi taka piosenkę, która zaczynała się od słów: "W zielonym gaju liście spadają..." Ten wiersz strasznie mi ją przypomina.

    · Zgłoś · 13 lat
  • Rita
    "...państwa zmieniają imiona, a każde
    ramię ma swój koniec."

    druga fantastyczna

    całość :-)

    · Zgłoś · 13 lat