ja może mam jakieś dziwne doświadczenia z ogniem, ale zazwyczaj jak się dorzucało świeżą trawę - a skoro fakt koszenia i dopalania zebrane razem, to wnioskuję, że od jednego do drugiego daleko nie było - to ognisko strasznie kopciło i w żaden sposób nie dało się dymu nazwać pokornym. wtedy to on dopiero zaczynał ludzi atakować.