Ja gut!
A mnie się jakoś niewyraźnie spod koca przygląda,
sen popołudniowy kołysany sitcomem.
Sen nocy byłby letniej gdyby przestało deszczem
modlić się o północny wiatr.
Pieprzyć optymizm.
Ci spod radosnej gwiazdy też zęby noszą pod wargami,
i gryźć potrafią i wybić im je można bezinteresownie.
Korci sprawdzić czy siniak byłby do połowy siny.
Chmury za to mają nas wszystkich w dupie.
Leniwe stada polarnych krów obrosłe
sadłem z różnicy temperatur. Za pieprz one i
pierzaste parawany robić muszą wstydliwego słońca
- świeć nam panie nad jego duszą.
A jak przyjdzie do sporu to przed mrokiem czmychną.
Jagód w tym roku nie spróbuję ze śmietaną,
bo nawet mi się dupy w taką pogodę ruszyć nie chce
na targ, kupować słodycz w słoikach po śledziach.
I tylko ludzi w barach nie widać,
bo z czystoletnią pogodą ducha oddają mocz na drzewa w parku.
Nierówny tekst napisałeś.
"Pieprzyć optymizm.
Ci spod radosnej gwiazdy też zęby noszą pod wargami,
i gryźć potrafią i wybić im je można bezinteresownie."
Brakuje mi jednak czegoś, co by mnie tu zatrzymało, wrócić kazało.
"bo z czystoletnią pogodą ducha oddają mocz na drzewa w parku." Jak dla mnie to na drzewa w parku raczej się "szcza" ;) albo lepiej: "szczy" ;) Dobre.
Wiersz jest w dużej mierze o tegorocznym lecie. Czy to nie jest już jakiś konkret?
Pozdrawiam
NP :)