Pan Szatan

Fansted

Odwiedza mnie w przed dzień wczesnego wstawania
Tak jakby wiedział że to dla mnie męka
Ja w taki dzień w niczym się nie wzbraniam
Też od pisania nie wzbrania się ma ręka
Ma dla mnie zawsze dobre i złe wieści
Jak czuła matka pyta się co u mnie
Mizdrzy się ze mną i ze mną się pieści
Heblując drewno na mojej trumnie
Mówi mi rzeczy w które ja wierzę
Że życie to długa droga Syzyfa
Że wszystkie te słowa na papierze
To taka mistyka niewarta odkrycia
Głaszcze mnie jeszcze, całuje w czoło
I mówi że w czasie mnie zabierze
Ja wtedy minę mam wesołą
Bo wierzę w Pana, Szatanie wierzę

06 II 2001
Fansted
Fansted
Wiersz · 15 lutego 2001
anonim