dni drgają nie chcąc ułożyć nas do snu
nucę w sobie ciemność
wyrywaną przez skórę rozcieramy między palcami
tak bardzo bliskie dotyku szemranie
świt będzie nadchodził dopóki mamy twarze
powtarzasz - to twój różaniec ciążący ku ziemi
obrzmiałej płodnością bezwstydnie jak poganka
która krzyczy kiedy ktoś umiera i kiedy ktoś się rodzi
to z wewnątrz ta pieśń cichutka
o włosach jak zboże
to przeszłość gna nas z miasta do miasta
gdy na wodzie kręgi powstawały szerokie
a pętle na dłoniach zaciśniały się bezsłownie
z rozkazem - człowieczeństwo zesłać na głód
powołałeś mnie by trwać
językiem do końca i mową początek
pieściliśmy co dano nam w posiadanie
niespokojną bitwę słów które płyną przez czas
i to życzenie jak niemowlę tulone do piersi
niech się rozpęta furia
językiem do końca i mową początek"
z podziwem dla talentu:)