Noc Pierwsza:
Pierwsza noc w niebie była ja pierwszy pocałunek śmierci, chciałęm zasnąć ale wolność i szczęście mi nie pozwalały, sądziłęm że to kwestia pościeli. Taras na którym poezja pływa jest częstym obrazem dla podświadomości, las, góry, rzeka, morze słodkie są teraz przystawką dla powstnia i wskrzeszenia zardzewiałej świadomości. Miłość teraz nie ma wielkiej szansy, by się przybić do krzyża, wspomnienia o nimfach stają sie teraz przeokrutnie nieznośne, nawet jak dostane gwiazdke to legendy o tych wodnych, boskich niewiastach wracają a gwiazdek chce się wiecej. Co moge zrobić ze wspomnieniem o iluzji?
Noc Druga:
Druga noc wściekłego morza snów toczą sie powoli, w tempie śmierci, lecz sny sekundowe w fazie twórczej, tej najbardziej twórczej przypominają i uczą mnie płaczu. Tysiące świadków skrytych i niepotrzebnych wzywają smutne listy z placu nostalgii. Ten plac to nic innego jak ostatnie twórcze i miłosne lato, najpiękniejsze ze wszystkich: wino i absinth przelewały nam sie w żołądkach, dym inhalował mnie dozgonnie, miłość wypływała mi z ust razem z wężem. Stosunki "przyjacielskie" stawały się braterskim rdzeniem z nutką genetycznego upośledzenia. Święte są te obrazy, albowiem życie mi ich nie wróci. Jak radzić sobie z krwią w oczach? Czemu ta wolnośc liryczna nie wspomaga okrzyku niedźwiedzia?
Noc Trzecia:
W święto jaszczura ubrałęm sie w grzech i radość, buty z futra wojskowego wgniatały trawę na wybojach doliny "Hella". Przyćmiłęm ból pieśniami i herezjami, wyobraźnia artystyczna pozwoliła mi dotrzeć do wyjścia. Wiedziałęm w jednej chwili że trzecią nocą będę umierał z płaczu. Heliocentryzm Polski wyszedł z miasta hełmem z pierników narodzony. Tam wizje teraz moje krążą, bo żałuje że nie byłęm wielce normalny. Moja poduszka jest mokra od smutku. Czy jest może Bóg? W postaci ducha? Kwiatka? Motyla? A może siedzi we mnie fałsz??
nawet tego próbować, to samo tyczy się pisania. Drugą sprawą są błędy... to brak szacunku do czytelnika gdy upubliczniasz coś staraj się nie robić błędów.