Maja, 5 lat
Najstraszniejsza jest samotność, jak się ma złamaną nogę i nikt nie może przyjść, żeby podać kubek z napojem, bo mama jest zajęta.
dźwiękoszczelne ściany inaczej matczyne
skinienie głowy
jak dzioby głodne
tłuką w okolicy żołądka
próbuje wejść po zabawkach ze szklanymi oczyma
fantazjuje upadek z ósmego piętra
beton nie odwróci się na pięcie
wyrywa ze zwoju gapiów bezmyślnie
palców splecione płatki
wyliczanka
beton nie odwróci się na pięcie - ten fragment jest bardzo, bardzo mocny.
Ale i tak udany wiersz.
Najgorzej, jak umierasz w łóżku i nie ma kto nawet herbaty podać, więc czołgasz się do lekarza... a go nie ma.
Dobrze, że w tych wszystkich strasznych momentach mamy jeszcze coś, co pomaga, ale jednocześnie może niesamowicie przerazić - wyobraźnia.
W sumie miałem powiedzieć "o kuuuuuuuuuu...a" tylko ...
Podobne wrażenie do Dominiki. Tzn.: wrażenie tracenia płynności, które jednak po drugim czytaniu pozwalają mi na czytania jak przeskok/zmiana tonacji by skrótem wejść w metodę "wyliczania ze scenicznym zawieszeniem głosu"/ Jednak ... nadal owa płynność i jej bronienie z mojej perspektywy jest chyba... nieco na wyrost... To tak na szybko, dlatego "bez słupka", bo w sumie mając w pamięci inne Twoje "produkcje", musiałbym za każdym razem "użyć" każdego, czyli od "niczego sobie" po "bardzo dobre'... nie zaprzeczając pokusie wciśnięcia na przeciętne"...
Wniosek;-) Wyciągnij średnią Marzeno;-)...
Najwartościowszą stroną tak tutaj, jak i w Twoim pisaniu w ogóle, jest dla mnie Twoja "umiejętność wstrząsania i wbijający się w łepetynę "klimat-yzm"... Lubię Cię czytać, myślę że nauczyłem się nakładania 'specyficznej grubej skóry" przy obcowaniu z Twoją Twórczością, dlatego nie boję się kaprysić...