Prawdziwą sztuką jest umiejętność patrzenia w tym samym kierunku. Wiktor Smol
Jest jakaś tęsknota we mnie która
budzi się rano nie zasypia razem
z ciałem gdzieś w rejonach snu
pojawia się jak artysta na chwilę
tworząc obrazy jeden za drugim
Noc przestała otulać granatem
lubię ten przedział czasu kiedy słońce
na moment zostaje zamknięte w zaułku
ulicy i gra światłem między oknami
bogatych kamienic z dawnych stuleci
Wczoraj przepadło z tym co nieistotne
ważne jest tu i teraz i to co przede mną
- przed nami wierzchołek góry
świat bez dwóch teatrów na scenie
nigdy dotąd nie było tak dobrze
Wrocław zapada w szarość milknie
miasto zmęczone wartkim rytmem
jeszcze tylko kawa i spacer między
cieniami łapiemy zatrzymane ciepło
dnia który nie powtórzy się więcej
No i Wrocław :)
Natomiast ostatni wers wydaje mi się niepotrzebny, jakby został tak tylko dorzucony, żeby wydobyć puentę, a niekoniecznie musi się ona kryć w tym miejscu. Ten ostatni wers jest trochę jak taki krzywy ząb, który się przydaje w gryzieniu, ale przeszkadza w uśmiechaniu.