maria luiza

KoniqMorsqui

maria luisa

 

 

ranek się ranił śmiertelnie
brocząc niemocą
wkroczyłem prosząc o herbaty łyk
lecz ty choć zatrudiono cię w cafe ole
potrafić nie przyrządziłaś jej i jakże ulegle
na dodatek

 

mnie spieszno było w oczach miałem
wiatr
a ty mi amore mio zaśpiewałaś
w nieznanym bliżej języku
ledwo wszedłem ciwkadr

 

(odwrotnością jesteś jeża
i jako kulka skomplikowanaś
amoralne tremole twe wewnętrzne grają organy
duchowym jesteś
łącznie z dżinsami
origami)

 

a teraz przestań już znad sernika
odganiać złote cielce pszczół!
na stół padnij bez zmysłów
i

 

o,
na twych kolanach, mym nosie,
co w ciepło się wciska
jak prosię, w którym to cieple
pieczara, gdzie złote rączki miłości
robią mi kuku, śnij

KoniqMorsqui
KoniqMorsqui
Wiersz · 21 października 2011
anonim
  • Justyna D. Barańska
    Dawno cię tu, koniq, nie było. Gdzie to cię wywiało?

    "ciwkadr" - a to tak łącznie ma być?

    Ja tak radzę na początek pozbyć się zaimków, zwłaszcza forma twych/twe jest już przestarzała i psuje tekst. Wszelkie niemoce, inwersje też nie wyglądają najlepiej.

    Podoba mi się natomiast specyficzne poczucie humoru, bo tego tekstu nie można odbierać "na serio", podmiot mruga okiem, coś w stylu: pokrzyczę na ciebie, ale chodź się przytulić ;)

    · Zgłoś · 13 lat