przyjacielu milczący i nieco wychudły
długością kroków odliczasz zegary
jesienne biegną szybciej do parkowej ławki
wyprzedzając słońce coraz krótsze
niebo zamyka kluczem ptaki
prowadzę psa na spacer wciąż idziesz za mną
dlaczego znikasz za plecami gdy gaszę światło
wiatr okrada drzewa z żalu zrzucają kasztany
już czas zmienić obuwie
i tak też ostatnie wersy , dla mnie są pytaniem .. czy tylko chodzi o własny cień ?
Pozdrawiam
Dziekuje.
"przyjacielu milczący i nieco wychudły
długością kroków* odliczasz zegary (*albo krócej "krokami")
jesienne biegną szybciej
do parkowej ławki
wyprzedzając słońce coraz krótsze
("dni" nazbyt sugestywne przy tym, pomijając zaskoczenie "rozmiarem" słońca na sile zyskuje
przerzutnia bo w drugiej mamy intro w niebo;-))
"niebo zamyka kluczem ptaki
gdy prowadzę psa na spacer wciąż idziesz
za mną wiatr okrada drzewa
z żalu zrzucają
czas zmienić obuwie" i tu właściwie mi się kończy wiersz. Przy tym, w pierwszym radykalnym "cięciu" miałem ochotę zostawić "niebo zamyka kluczem ptaki/czas zmienić obuwie" ale... jak widzisz... moja sugestia wiedzie "kaj indzij"...
Wiesz, widzę tu wiersz niby taki jak inne, który chętnie zabrałbym jako coś więcej niż "landszafcik z jarmarku" (jasne, że nie typowy jeleń na rykowisku, bo smaku i wyczucia Ci nie brak;-), ale ... chociaż lubię, czasem uliczne "landszafty", to ... no właśnie co Ci byda godoł... ;-) sama wiesz;-) pozdrawiam ciepło;-)
W związku z tym przeniosłam wersy w inny sposób.
Po przemeblowaniu (wydaje mi się lepiej), ale to ja.
Odpozdrawiam.
Pozdrawiam.
"wiatr okrada drzewa (WIADOMO Z CZEGO)) z żalu zrzucają kasztany
już czas zmienić obuwie"
CZYLI 'okrada/ zamiast/ kradnie"
"wiatr okrada drzewa z żalu zrzucają kasztany
już czas zmienić obuwie'
przy okazji przy "już" zasepleniło Ci się bez kropeczki. Oj, chyba te zmiany jużem Cię goniły;-) czy jeżem;-P???