Ogień podszedł nad ranem. Uciekaliśmy w jego cieniu.
To są te chwile, kiedy rzeczy martwe chłoną twój strach.
Dojrzewają; prężą grzbiety i karki; patrzą.
Tak moja droga, te cienie były podobne- blade i spocone.
Mężczyźni tłuką szyby, wyrąbują drzwi, później długo wymiotują.
Dzieci krążą i chłoną zapach spalonej krwi.
Dzieci już pełne i toną. Na dnie piasek, rtęć.
Można natrzeć powieki i wypatrywać reszty.
Kogo ujrzysz w potężnej gwieździe lnu?
Ogień podszedł nad ranem. Uciekaliśmy.
Podoba mi się tutaj możliwość odczytania teksty na przynajmniej dwóch płaszczyznach, bo raz ślizgając się po powierzchni mamy pożar, ale przez to, że "pożar" nie jest takim jednoznacznym słowem, można się przedostać na poziom niższy. Tylko podczas czytania wytrąca mnie gwiazda lnu, bo nie wiem, czy to po prostu taka świąteczna zawieszka, czy jakiś symbol, którego nie znam, a który w takim wypadku mógłby tekst wzbogacić.