zgoniłam swoje wejrzenia
na rynek
teraz stoją na łasce wiatru
jak bramy otwarte
w lęku przed nieśmiertelnością
kamienice
niech nauczą się milczeć
i zasypiać na siedząco
tak jak ja
pozostaną niepodzielne
zgoniłam swoje wejrzenia
na rynek
teraz stoją na łasce wiatru
jak bramy otwarte
w lęku przed nieśmiertelnością
kamienice
niech nauczą się milczeć
i zasypiać na siedząco
tak jak ja
pozostaną niepodzielne
niech nauczą się milczeć
i zasypiać na siedząco
tak jak ja" -
strasznie mi się podoba.
czytam w tym momencie i czuję przepełniający ból - a może wolność - jeszcze nie wiem !
ja chciałbym, żeby wydarzyło się w tym wierszu coś, co zaspokoiłoby mój apetyt po tytule, bo głównie on mnie tu przywiał
Wiktoria ;) akurat ten przekaz, dla odmiany, nie ma nic do czynienia ...ze starością
Dzięki za czytanie ... pozdrawiam wszystkich.
Ten rynek tak strasznie skojarzył mi się z tobą i z kwiatami:)
świetny zabieg z tymi kamienicami, zbudowałaś naprawdę dobry obraz życia i przemijania.
pozdrawiam:)
Artymowicz an Duch:)) tak jest tu ból "uwalniania się' od wejrzeń i kamienia" i jest tylko buntownicze pragnienie ..wolnośći ?
niech nauczą się milczeć
i zasypiać na siedząco
tak jak ja
Świetnie, - bez ostatniego wersu.
Pozdrawiam Marto.