za kratami
szarpią się wygłodniałe
resztki człowieczeństwa
ślina cieknie ospale
po pedantycznie obgryzanym
czarnym metalu
echem odbijają się patologie
ciemność ukryta w ciemności
nawet krzty światła
z energooszczędnej żarówki
animae odcedzona z cnoty
ręce ze splecionymi na krzyż palcami
pieszczą z miłosierdziem inkunabuł
uwertura na trzy diabły i
sok z żuka na popitkę
upadamy nie jak anioły
a czerstwe bochenki
niezmienione w ciało
Goya -“ Gdy rozum śpi, budzą się upiory“*
"resztki człowieczeństwa" - jestem w stanie znieść - powiedzmy, ale "ślina cieknie ospale
po pedantycznie obgryzanym" - można zastąpić, jest siła w prostocie czasem RattyAdalan,
coś prostszego, namacelnego może sprawdzić się jeszcze lepiej.
"echem odbijają się patologie" - wiesz, ja chciałbym wiedzieć które - czy moje ulubione;) - możesz zmienić zapis - w mocniejszy
"ciemność ukryta w ciemności" - chciałbym wiedzieć - czym dla Ciebie różni się ta druga ciemność, pochłaniająca pierwszą
podoba mi się zakończenie (może cholera nie-do-końca, ale to Twój wiersz, pamiętaj!)
psss - myślę, że może być krótszy
*
czekałem na kolejny Twój utwór
Niesamowicie wymowna jest w tym tekście ślina, natomiast dalsza część z pedantycznością znów się wspina na jakieś niepotrzebne wzniosłości. Chcąc namalować człowieczeństwo i patologie trzeba się jednak bliżej człowieka poruszać, skoro to właśnie jego dotyczy.