Bractwo harpunników z Nantucket (wiersz)
Artymowicz anDUCH
wyruszam nie wracam – do gór stanę plecami
góry dla mnie staną na palcach – dostaję wciąż kartki
lepkie końce – jej wiersze były jak najlepsza piwiarnia w mieście
wystarczają zakładki w książkach i kapelusz na prześcieradle
krew na ramionach palcach ustach jedno pożegnanie
wolisz wolniej czy inaczej – słuchowisko scire, tacere
złota zasada przetrwania skuta lodem i zamarznięty świerszcz
czekający innych ciepłych dłoni
za odejście za bałagan za pracę
państwo zaprasza – słaby alkohol nie jest dla mnie
śliskie cukierki kwiaty przypadkowe fotografie
myślałby kto – Panie numer mojego pokoju to 71 redrum –
Panowie wzleciałem i wróciłem - podróżując pod dymem
z ciasno skręconego miejsca –
na zawężonym obszarze gry - nie nasze dzieci uczą się koordynacji
szybkości myślenia – przy czym punkt odniesienia jest dla nich jak orgazm
użycz mi choćby brzytwy –
czy dobrego obiadu jak opatrunku
no to śpij tu ja jadę i cała kolej transsyberyjska jedzie
a każdy sprawdzający bilety ma kokardę w kwiaty
naprawdę najtrudniej zrozumieć że ktoś pogodził się z życiem
wystarczy przeczytać jej zbiór Wierszy najnowszych są okropne
widocznie wszystko powoli się układa
21 Lis 2011
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
wystarczy przeczytać jej zbiór Wierszy najnowszych są okropne
widocznie wszystko powoli się układa" - mam dylemat ze względu na to pogodzenie się, bo to czasownik, który na dwa sposoby można przyjąć w takim kontekście: jako przypadek, kiedy po skłóceniu wyciągamy rękę na zgodę albo jako poddanie się światu takiemu, jaki jest. I teraz jak oba znaczenia przykładam do układania się, to jedno z nich zostaje mi ukradzione. Bo wynika, że to radosne pogodzenie, a radosnego wydźwięku z całości nie czuję. Godzenie się na zastany świat zostało mi skradzione, ponieważ nie wierzę, aby wówczas coś mogło się ułożyć. Wtedy dopiero człowiek się zapada. Kiedy przestajemy walczyć o własny kawałek rzeczywistości, to wszystko się wypala, to nie ma nawet o czym wierszy pisać, bo wenotwórcze cierpienie również odchodzi. Pozostaje tylko zobojętnienie na siebie samego i wszystko, co dookoła.
Ładne mi się obrazki namalowały w głowie. Jeszcze będę do nich podchodzić - wiadomo, wystarczy przesunąć się odrobinę w lewo czy prawo i nagle wyskakuje coś nowego.
Tylko pamiętaj o myślnikach, muszą być dłuższe od dywizu.
ale nie ja !