Bractwo harpunników z Nantucket

Artymowicz anDUCH

 

 

wyruszam nie wracam – do gór stanę plecami

góry dla mnie staną na palcach – dostaję wciąż kartki

lepkie końce – jej wiersze były jak najlepsza piwiarnia w mieście

 

wystarczają zakładki w książkach i kapelusz na prześcieradle

krew na ramionach palcach ustach jedno pożegnanie

 

wolisz wolniej czy inaczej – słuchowisko scire, tacere

złota zasada przetrwania skuta lodem i zamarznięty świerszcz

czekający innych ciepłych dłoni

 

za odejście za bałagan za pracę

państwo zaprasza – słaby alkohol nie jest dla mnie

śliskie cukierki kwiaty przypadkowe fotografie 

 

myślałby kto – Panie numer mojego pokoju to 71 redrum –

Panowie wzleciałem i wróciłem - podróżując pod dymem

z ciasno skręconego miejsca –

 

na zawężonym obszarze gry - nie nasze dzieci uczą się koordynacji

szybkości myślenia – przy czym punkt odniesienia jest dla nich jak orgazm

 

użycz mi choćby brzytwy –

czy dobrego obiadu jak opatrunku

 

no to śpij tu ja jadę i cała kolej transsyberyjska jedzie

a każdy sprawdzający bilety ma kokardę w kwiaty

 

naprawdę najtrudniej zrozumieć że ktoś pogodził się z życiem

wystarczy przeczytać jej zbiór Wierszy najnowszych są okropne

widocznie wszystko powoli się układa

 

                 

 

                                                                          21 Lis 2011

 

 

 

 

 

 

 

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 2 głosy
Artymowicz anDUCH
Artymowicz anDUCH
Wiersz · 21 listopada 2011
anonim
  • anhelus
    ciężko wbić się w ten wiersz, naszczęście jest to możiwe.

    · Zgłoś · 12 lat temu
  • Artymowicz anDUCH
    Hey Dziękuję Ci Pięknie - ! ! !

    · Zgłoś · 12 lat temu
  • Justyna D. Barańska
    myślniczki naprawione

    · Zgłoś · 12 lat temu
  • Artymowicz anDUCH
    hey korzystam nawet z podpowiedzi i nadal nie udaje mi się zmienić tych cholernych m~yślników - fuck

    · Zgłoś · 12 lat temu
  • Justyna D. Barańska
    ja mam mandarynkę!

    · Zgłoś · 12 lat temu
  • Artymowicz anDUCH
    a ja tylko o tym napisałem - i tę wybrałem -

    · Zgłoś · 12 lat temu
  • Justyna D. Barańska
    Między godzeniem/nie godzenie wybieram trzecią drogę, ale zdaje się, że i na niej jest dość tłoczno.

    · Zgłoś · 12 lat temu
  • Artymowicz anDUCH
    Hey - tak szybciutko, bo zmykam - pogodzeni z życiem, będą Ci mieli za złe :)
    ale nie ja !

    · Zgłoś · 12 lat temu
  • Justyna D. Barańska
    "naprawdę najtrudniej zrozumieć że ktoś pogodził się z życiem
    wystarczy przeczytać jej zbiór Wierszy najnowszych są okropne
    widocznie wszystko powoli się układa" - mam dylemat ze względu na to pogodzenie się, bo to czasownik, który na dwa sposoby można przyjąć w takim kontekście: jako przypadek, kiedy po skłóceniu wyciągamy rękę na zgodę albo jako poddanie się światu takiemu, jaki jest. I teraz jak oba znaczenia przykładam do układania się, to jedno z nich zostaje mi ukradzione. Bo wynika, że to radosne pogodzenie, a radosnego wydźwięku z całości nie czuję. Godzenie się na zastany świat zostało mi skradzione, ponieważ nie wierzę, aby wówczas coś mogło się ułożyć. Wtedy dopiero człowiek się zapada. Kiedy przestajemy walczyć o własny kawałek rzeczywistości, to wszystko się wypala, to nie ma nawet o czym wierszy pisać, bo wenotwórcze cierpienie również odchodzi. Pozostaje tylko zobojętnienie na siebie samego i wszystko, co dookoła.

    Ładne mi się obrazki namalowały w głowie. Jeszcze będę do nich podchodzić - wiadomo, wystarczy przesunąć się odrobinę w lewo czy prawo i nagle wyskakuje coś nowego.

    Tylko pamiętaj o myślnikach, muszą być dłuższe od dywizu.

    · Zgłoś · 12 lat temu