dotykiem stopy zmąciła ciszę jeziornej partytury
poczęła skracać wyniosłość nóg aż po zacienione czernią łono
lekki szum wśród listowia kazał uderzyć brzytwami oczu w martwotę drzew
to tylko niecierpliwość ptasich skrzydeł
i już cicho
porozciągany księżyc dryfował wokół perłowego pępka
który utonął gdy przy lekkim podmuchu zaśpiewały kolczyki
powierzchnią wilgoci policzyła szybko płot młodych żeber
a spinając palcami rozgardiasz włosów
pozwoliła skryć się piersiom jak wzgórkom pokrytym kocem zbóż
w ucichłej z nagła metalowej bramie jeziora
widziałem już dokładnie drżące witraże oczu
moje dłonie były wodą
myśli księżycem zaplątanym w gęsiej skórce na jej szyi
*** (dotykiem stopy zmąciła ciszę jeziornej partytury)
eolic
Oceń ten tekst
Ocena czytelników:
Słaby
7 głosów
eolic
Wiersz
·
27 lutego 2001