3.15
lustra opowiadają o nas legendy. gęste i gładkie.
gładkie i ciemne. nad twoim ramieniem
urodził się wielki, błahy już
księżyc.
II.
piłem wódkę. wyszedłem. nie było mnie długo;
leniwa podróż. jak powtórny sen z kobietą - jeszcze
nie rozumiesz, ale dłonie prowadzą do ciepłych miejsc.
a teraz będę się odtwarzać, nagrywać, odtwarzać, nagrywać -
co było, czy było i jakie było przedtem. to nie są kluczowe miejsca.
mają te swoje wgłębienia, brudne talerze,
I.
pamięć. nie dałem nam miejsca na niebo. różni po nim rysują,
zostawiają tabliczki, horoskopy, bogów, więcej i więcej gwiazd,
dróg
ewakuacyjnych.
MMVII.
zostało jedno wspólne wytłumaczenie, najpierw jednak musisz pocałować mnie
na dobranoc. trwamy tyle, co rysowanie cienia - snu, niespełnionej
przepowiedni.
Arku, nic mu już się nie zmieni, choćby i mnie kusiło, bo odpowiedzialność rozkłada się tutaj po równo i sam nie będę decydował.
Tekst poszarpany tylko na pierwszy rzut oka. Początek jednak lepiej mi się czyta jako trzy wersy i bez drugiego ,,gładkie''.
Jakoś dużo ostatnio wierszy z motywem lustra.
Cóż, po prostu niektórzy, w przeciwieństwie do mnie prowadzą życie towarzyskie poza internetem, więc zdarza im się umknąć ;)