nocą kiedy szepce czas
przędąc wyblakłe metafory
na wrzeciono myśli zakręcam
w bocznej nawie serca
miniona miłość ściska za gardło
kryształami oczu
pożeram wyblakłe rysy twej twarzy
czekając na cieple spojrzenie
za oknem anemiczne niebo
chylące się przed płowa głową wieszcza
skrzydła ćmy trzepocą o witraże oczu
rozpraszając odór przekwitłych piwonii
w załamaniu nocnej ciszy
łzy przedłużają skraj rzęs
nocą kiedy szepcze czas
przędąc wyblakłe metafory
na wrzeciono myśli zakręcam
w bocznej nawie serca
miniona miłość ściska za gardło
za oknem anemiczne niebo
w załamaniu ciszy
łzy przedłużają rzęsy
Pozdrawiam:)
łzy przedłużają skraj rzęs
to jedyne do przełknięcia, bo pokazuje, że można napisać o łzach nie wywołując mdłości u czytającego. co z tego, skoro pożerające kryształy oczu, a potem jeszcze witraże oczu rujnują ten efekt.