czas porannego rozciągania
wzdłuż wiązki
nieśmiało bez pośpiechu
nawilżę horyzonty blaszki
pobudzę każdy por skórki
zalśnię w blasku słońca
barwami najdroższych
diamentów
przyjdzie mi walczyć
o życie
w ukryciu przetrwam
chłonąc zapachy
długiego dnia
w głębokiej zieleni
wieczornej
oddam się cała
bezszelestnej miłości
z cielesnością
mego bliźniaka
to były kolory poranka
przełamana fioletem
ma jadeitowa
matka
barwy diamentów? hmm, jakimś specjalistą od kamieni szlachetnych nie jestem, ale barwne diamenty, to chyba przeważnie te ze skazą.
nie kumam co do tego wszystkiego ma walka o życie.
Barwy diamentów - mój też, tak jak romantki błyszczy w słońcu kolorami.
A por skórki - no liścia, liścia! :D
a niech będzie i liścia, ale brzmi i wygląda strasznie (chodzi o estetykę i jakość).
chociaż przyznaję, że przemawia przeze mnie to, że całość mi się zwyczajnie nie podoba.
wiersz jest czystym eksperymentem więc dzięki za opinie :D