Wiesz mój drogi – w tym domu już od dawna nie grała muzyka. Gdzieś
w oddali słyszałam tylko umierające kwiaty, zadeptane trawniki, tragizm
zachodzącego dnia. W końcu przyszła noc i zgasiła świeczki. Wtedy zobaczyłam,
że jesteś. Taki niedoskonały, zamazany obraz z dawno zapomnianego snu.
Myślałam, że to zdjęcie z albumu babci, oprawione w ciepło gwiazd. Myliłam się
– powiedziałeś, że ta droga prowadzi donikąd, że chciałbyś odpocząć. Herbata
stygła, wrześniowe łzy zmyły brud i czas.To tylko przystanek, śmierć zegarków
i kalendarza; Pan przecież mógł iść dalej, szukać domu z drewnianymi okiennicami,
z dachem tak czerwonym jak usta kobiety, kiedy zasypia po lampce namiętności.
Jednak to miejsce, mówił – naznaczone jest sztuką minionego wieku, poezją
umarłych, muzyką wyklętych. Ciszę zamienił w niebieskie fale, a noce nadal
pozostają deszczem z ciepłą czekoladą. Czasami siadamy obok siebie pod oknem,
mówimy prywatną metaforą, alegorią. Zapisujemy plany na pożółkłej kartce
z pamiętnika. Nad ranem umieram z najtrudniejszym słowem w ustach, a ty?
Ty mi czytasz wiersze zapomniane.
Nie wiem, jak sama się czujesz ze stylem, który wypracowałaś, bo mam wrażenie zmęczenia. Jakbyś nie miała pomysłu na wyjście poza ograniczenia, które sama sobie narzuciłaś. Może spróbuj napisać czasem coś w zupełnie innej konwencji, ot tak, żeby poćwiczyć pióro. To otwiera wiele drzwi, taka świadomość, że potrafi się pisać różne rzeczy.
Popracowałbym nad metaforami, czy ogranymi rekwizytami. Ale też żeby nie iść za bardzo w poezję - (bo list:)