mogłabym być twoją betty page
chodzącą po ulicy
z pistoletem w ręce
gwiazdką pin upu
krzyczącą o nawrócenie świata
rozebraną wariatką
a mimo tego moglibyśmy się
nie porozumieć
twój bóg nie uznaje
gdy stawia się na swoim
i to co mam a mam niewiele
napierające coraz mocniej
palec na spuście jakaś herbatka
zapach prochu jakiś serialik
i ciebie mam swoją kryjówkę
własną pułapkę
opary krzyku na lusterku
codziennie rano
"krzyczącą o nawrócenie świata
rozebraną wariatką
a mimo tego moglibyśmy się
nie porozumieć" - mnie się zdaje, że pierwsza strofoida powinna się kończyć po wariatce, bo o porozumieniu to jakby zaczerpnięcie nowego oddechu, oderwanie się od wyliczenia, które nie do końca płynnie przechodzi. Może właśnie takie wyeksponowanie dwuwersu coś więcej by zdziałało?
O całości jeszcze pomyślę, bo myśl pewna mi się pcha, ale czeka na kształt.
ciebie mam swoją kryjówke'
choć i tak jest wiersz dobry.