gdzie mnie dziś zabierzesz dobrodzieju czy mi
poukładasz myśli na nic do poduszki rym czy mi
włosy przygasisz falą fantazji opasasz dałabym ci
harmonijkę ustną i finezji smak a ty mi podaruj filiżankę
ze złotą obwódką i maskę ubierz płaszcz
tylko kapelusz na haku zmącony alabaster nie zapomnij
kluczy drewniane obcasiki niecierpliwie stukają balastem spraw
zarzuć co masz i do sali zwierciadeł ruszać nam paryski smak
potraw to odmładza trochę i kamuflaż dobry tam wielu takich
na nagrobkach sypia
klekoczą samochody zgrabne i prężne na straganach
porozwieszali krucyfiksy i indiańskie łapacze snów galeria nocy
rozkłada ramiona świeży powiew i martwica komórek a to dopiero
początek z katedry kumają skrzydlate potworki anioły w demonicznej
powłoce kupują czaszkę u starego mędrca
tulisz w ojcowski kołnierz przesiąknięty nowelą zza
ośmiu mórz lecz to nie ten zmysły zachłanne garną się
osobliwie delikatnie łakną dotyku krzesiwa i rdzy krawiec opowiadał
historie karmiące powieki choć tępy miał głos wyszeptaj mi
balladę o karłach dalekich – patrz
guzików dziesięcioro flamingów
dwoje dłoni twarzy dwoje oddechów kram
w paryskich alejkach karbowane sukna wystawy
ulicznych artystów w zakratowanych berecikach gęste kieszenie ud
deszczową sukienkę zawieszam na hak
gdzie zabierzesz mnie dziś
szukać norki w pracowni krasomówców czy na
przejażdżkę rowerową wśród papierowych kaczek
za staw