chmury pienią się jak wstrząśnięta lemoniada
niepotrzebnie pada z nich śnieg
wyciskam wszystko i nie rozmawiamy
wyczekujesz słońca w tych warunkach
wracamy do pogaszonych lamp
na swoją ziemię po schodach
uczysz mnie znikać i nie płakać
po rozstaniach
obmywasz ręce w roztopionym maśle
na znak (nie)miłości
zamykasz mocniej oczy
umieram
ale okazało się, że jest o wiele, wiele bliżej.