W wielkim mieście usiadłem bezczelnie
na gzymsie drapacza chmur
był mokry dzień dopiero się zaczął
zmoczyłem spodnie u zbiegu arterii
między lewą a prawą nogawką w miejscu
gdzie plecy kończą swoje szlachetne imię
I dupa blada tak myślę nic z tego nie będzie
bo któż-by zechciał przysiąść obok mnie
kiedy deszcz leje się za kołnierz z chmury
w której trzymam głowę nogi zwisają swobodnie
"gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę" + dupa
ten zabieg mógłby naprawdę się udać, gdyby ta "szlachetna część ciała" nie była już tak wyeksploatowana. Jedynie do tego mam jakieś zastrzeżenia. Poza tym jest obrazowo i może tekst nie przemyca jakiś nie wiadomo jak wielkich wartości, może nie jest jakiś wyjątkowy, ale będzie dobry na podobny nastrój. Swoboda i chęć, aby ktoś usiadł obok.
Do bani tak myślę nic z tego nie będzie"
... może niech się zsunie po plecach, ale "do dupy", która bardziej mi pasowała niż "do bani" (może tak dobre wiersze powinny być jednak szeptane nocą?)
Wpadnę wieczorem! Buziak!
thx :))
Wiersz wart uwagi i zatrzymania się.
Pozdrowienia
Pozdrawiam
Nieee, to osioł!