Między jego szafą, jego łóżkiem a jego stołem -
biała granica nieobecności, ścisła jak odlew ręki.*
mój brzuch wypełniony po brzegi
chce płakać. dotyk za dotykiem, siła odśrodkowa i
nieważne dłonie rozpychają ściany. to nic.
teraz i kiedyś, nigdy /constans/. przecież wiesz, że życie
mam zawieszone na nitkach, kołacze się z czasem -
chciałabym go cofnąć;
zdobyłam parę szczytów, taka głupia miłość.
pomieszały mi się niedowartości.
mój brzuch wypełniony po brzegi, mówisz - twój syn.
nie nasz. i ja w kącie, za karę.
_____________________
*Z. Herbert, Dom Poety
że siedzę przy barze, wpatrzona w niebieski ekran, płaczę
moimi stopami. Moim brzuchem i sercem. Niczym więcej.
Podoba mi się ten tekst. Ciekawego dnia.
To taka refleksja zupełnie z kosmosu. Nic osobistego.
Co do formy - co innego pisać na chłodno, móc pewne rzeczy przeanalizować. W tym przypadku było to niemożliwe. I to oczywiście żadne wytłumaczenie.
P.
,,zdobyłam parę szczytów, taka głupia miłość.
pomieszały mi się niedowartości.''
Somatycznie.
nie nasz. i ja w kącie, za karę.'
Bardzo kobieca fraza.