a gdy po nas przyjdzie
przeklnijmy te drogi wszystkie które dały nam się spotkać
dokładnie wyliczone pożegnania
i codzienne mdłości z przejedzenia sobą
czy mnie rozpoznasz w sklepie za rogiem na przystanku
może po włosach zmieniających kolor
albo po paznokciach z odpryśniętą niby czerwienią
rzęsach malowanych na przekór mokrej tęsknocie
dlaczego nie składamy sobie życzeń
nie splatamy palców na poręczy
ja wciąż przecinam drogę przez trawnik
ty posłusznie drepczesz chodnikiem
jak więc moglibyśmy się zetknąć kiedy
ja już w zaświatach
ty ciągle za szybą
czasem jeszcze tylko
rzucę czasem o podłogę
wytknę mu tę nieubłaganą prędkość
co się traci
co zostaje
rozliczymy się co do sekundy
i tak jestem już sucha
nawet nie jest mi przykro
nie krwawię
nie ziąbię
nie umieram z rozpaczy
nie kończę
i niczego już nie zaczynam
''nie kończę
i nikogo już nie zaczynam''
Czuć, że masz mocny kontakt ze słowem. Sam tekst jest bardzo rozchwiany, jakby cały był jedną wielką wypustką. Brakuje pola, na którym te wypustki byłyby zaznaczone i widoczne.
\
Tym bardziej, że pisałaś już wcześniej mocne teksty. Pozdrawia pingwin.
Singer: codziennie staram się sobie o tym przypominać :P