Mój język jest niedźwiedziem brunatnym, ogrodem w astmie
popołudniu, wieczorną i obślizgłą rybą.
Każdy krok w pojedynkę nie zajdzie daleko, za nogi łapie gwiazdy,
chwyta się poprzednich, które szybciej wypadną za spoconą burtę.
Niewiarygodnie, że smutek ze sobą wytrzyma, nie podejmie się próby
spisywania listów od gnijących dłoni. On to jeszcze jest chłopcem
przed kopcącą lampką - smutkom prędko wypadną obłoki i gwiazdy,
moja szczęka jest pustym lękiem i przedsionkiem.
Z kropel deszczu ułożę ruchomy testament, ścięte włosy
są mapą - czas już jest nadpsuty, więc nie złapie się ręką
za obydwie nogi. Komary kąsają sekundy, a księżyc poda kocią łapę.
Jestem tylko huśtawką - (epizodem chłopca, wyrytego imienia dłonią na powietrzu),
której łuki zakreśla sporadycznie pamięć.
Smutek i imię
Patryk Nadolny
Patryk Nadolny
Wiersz
·
29 kwietnia 2012
Będę czytał dalej z ciekawością.