Pan smutku

Patryk Nadolny


Archipelag jest głoską smutku. W misce pomarańcze przetrwają powodzie ze światła.

Niebo spływa i łamie plemienne języki, roztrzaskuje się wargą wydaną na śmierć.

Zaganiam do schronienia sekundy i deszcz, burzowe chmury, które zstępują katedrą.


Odwiedź gwiazdy i przemiel promienie na mądrość, w przyszłości gwiazda przyjmie

nas za grube mury, zapewni zakwaterowanie i podmurowane karczmy. Rzeka jest moim

domem, gdy mówię o wietrze, tłumaczę go na smutek i goszczę w niedzielę w słońcu,

które pracuje jak drewniany wiatrak.


Prawdziwe wyroki będą nieśmiertelne, karmią piaskiem i białym dialektem przyszłości,

pod naskórkiem kieruję się czerwoną mapą, pot wytycza mi szlaki, postawione wyspy

między sobą bój toczą o morza i sól. Twarz jest iluzorycznym zgromadzeniem sekund,

trybunałem pamięci, onirycznym pieskiem zapinanym na czarną posrebrzaną smycz.


Jestem lotem robaka wprawionego ziemią, czas w istocie jest moim imieniem i przerwą,

urywaną muzyką, gdy wyszepczę burzę, gdy nastawiam zegarki na bitwę okrętów:

sekundy wymierzonej przeciwko sekundom. Postawiłem powietrze na własność - a ciało

będzie mu podlegać. Rzeki same przychodzą na palcach po sen.


Śmierć to moja właściwość, na archipelagach jestem panem smutku. W udach, w których

nocują komary i pamięć jest mój pałac, a pamięć jest zdartą posadzką, rybą, która

uwodzi niestworzone rzeki, niepozornym przeręblem w ustawionych wargach. Pamiętam,

czas to postój lub piękny przystanek, pod którym pieczołowicie wyczerpuję burzę.

Patryk Nadolny
Patryk Nadolny
Wiersz · 2 maja 2012
anonim
Usunięto 2 komentarze