Niezmierzone niech będzie światło. O tej porze anioły
zstępują do miasta, okupują miejskie szalety, palą papierosy,
niebo mając w kieszeni na wszelki wypadek.
Już nie mówią, że moje imię jest awarią, takim miejscem
z którego już nie ma powrotu, stykają się ze sobą
cztery strony świata - chwytają się za bary i tańczą w półkole
nie przystępując w imię, to im zabronione, a jeśli im jest wolno, boją się
jak ognia. Półkole szybko zmienia się w złoty trójkącik.
Świat pozwoli poczekać i przetrwać na schnięcie mojej jednej koszuli,
jeżeli nie świat.