Siódma część duszy

Patryk Nadolny

 

Włożę wieczór do lustra, nim strącę matową szklanką

przyszły poniedziałem, obudzę przedwczorajsze imię na gałęziach.

Moje będą jedynie popękane prawdy i rybia małżowina nastawiona

na dźwięk.

 

Zbyt powtarzam się w sobie w feralnym systemie: krokach, które

nie zbawią powietrza i lądów, wynajętej podróży na przeistoczenie

snu w trwałego rębajła wynurzeń i znaczeń. Do gwiazdy nie dobiegnę,

z pamięcią się ścigam, która pierwsza zamówi czas jako taksówkę.

 

Więc ponowię stwierdzenie: bo moje, co wszystko zabawia

koniec świata stworzony na jutro, ulepiony przed lustrem z niemyślącej

twarzy, kiedyś pewnie nauczę go wychodzić na dwór, znajdować

nowe formy odejścia i wejść. Moja pamięć to świeżo wykuwane drzwi,

powrót w wodę, pod niebo i oporne śniegi, które nie chcą wypłynąć

 

z wybranej kolonii: w parku, lesie, bo jeszcze nie potrafią latać;

bo śnieg nieporuszony przypomina znamię. Wyjmuję wręcz artystycznie,

bo po egzekucji ściete głowy i imię - gdy jestem przed lustrem.

Gdy wchodzę do pokoju, któraś z głów na moment mruga okiem

i wtedy wiem, że jedna z moich.

 

Bez przerwy skazywany od nowa na szafot, powrócę i się wstawię

w mieszkaniu przed lustrem. Oddaję światło gwiazdom wyjętym

z kieszeni, podanym na obślinione rozstaje języków,

bo wiedz, że śniegi przy mnie nie chcą się stąd ruszyć.

Patryk Nadolny
Patryk Nadolny
Wiersz · 6 maja 2012
anonim
  • Justyna D. Barańska
    Lubię gęste, rozbudowane teksty, ale tutaj za bardzo napaćkałeś. Jak się za dużo w jedną ramę wciśnie, to potem okazuje się, że obraz jest o niczym i dla nikogo. Miejscami pleciesz za bardzo wszystkie sznurki, przez co nie ma miejsca na oddech, dobrze pozostać na chwilę przy jednym.

    Pierwsza strofoida i już bym robiła rewolucję :P
    Włożę wieczór do lustra, nim we śnie strącę apokalipsę,
    obudzę przedwczorajsze imię na gałęziach. Moje będą
    jedynie popękane prawdy i rybia małżowina nastawiona
    na dźwięk.

    1) głęboka szklanka - to rodzi we mnie pytanie - czy szklanka może być płytka? bo jeśli nie, to przymiotnik zbędny. Swoją drogą głębokie/płytkie to są talerze ;P
    2) szklanka - to jedynie wskazuje na to, że czymś kruchym strąca podmiot coś potężnego, ba! wywołuje coś potężnego, skoro później wskrzesza imię. Jednakże motyw szklanki nie jest pociągnięty, przez to i sama szklanka zdaje się zbyteczna. Radziłabym się jej pozbyć lub rzucić na nią więcej światła.
    3) apokalipsę we śnie - to we śnie porzucone na końcu psuje mi szyk zdania. W ogóle często przestawiasz niepotrzebnie wyrazy. To jest dobry zabieg w momencie, gdy któreś słowo chcesz podkreślić, rzucić na nie akcent, kiedyś dochodzimy do przerzutnie i wydobywamy tym samym nowe sensy. Trzeba jednak pamiętać przy tym o płynności.

    To na razie pozostawiam cię z poprawkami do pierwszej strofoidy, może analogicznie przemyślisz resztę. Przypatrz się, gdzie masz zbyt wiele sznureczków, gdzie mógłbyś coś zastąpić, by słowa pochodziły z jednego lub zbliżonego pola semantycznego. Połączenia słów z różnych pól to fajna sprawa, ale jak się za dużo takich zderzeń robi, to przestają robić wrażenie ;)

    · Zgłoś · 12 lat
  • Patryk Nadolny
    Coś się pomyśli. Dzięki za dobre rady. ;)

    · Zgłoś · 12 lat
  • Justyna D. Barańska
    No, na pewno ci jeszcze dużo pomarudzę ;P Ale jeśli mogłabym coś zasugerować, nie kieruj się uwagami - tzn. nie zmieniaj od razu. Czytaj te komentarze i odczekaj jakiś czas, aż się w tobie tekst uleży. Wtedy o wiele więcej widać i czasem wystarczy tylko raz poprawić ;)

    · Zgłoś · 12 lat