Wbiegnę w światło - wynajęty pokoik na wieczór,
gwiazdom dolepię wargi i paskudne skrzydła.
Na jakieś stulecia wiatrom odebrało mowę,
w ten czas drzewa są pnącym wyrazem na smutku,
powietrze to moje obozowisko - bawię się w rycerza,
a zegar raz jedyny wymknie się sekundzie.
Do kroków się wprowadzam, długo pomieszkuję,
opuszczając się na nich, łączę w złotą nić.
Moje będą fantazje grające na rzece -
- pluskającym bębenku, rybie przejaśnienie
prowadzi mnie po zatopionych twierdzach - po pamięci.
Śmierć jest liczbą bez wnęki z zamurowanym oknem.
Wprawiony w wysyłaniu listów do pamięci,
czas zamieniam w zaklęcie i przymykam oczy,
przeprawiając przez łóżko falangi ze światła.
Nawet gwiazdom odbiorę języki i mowę, gdy w ciele po
omacku łowię się na sen. Rozmyślam czy czas może
wymykać się w nocy.
"Pewnie od jakiś stuleci wiatrom odebrało mowy"
od jakiegoś czasu - wskazuje na proces
odebrało - wskazuje na moment
także w takiej odsłonie to się gryzie, bo albo od jakiegoś czasu odbierało, albo jakiś czas temu odebrało
"Śmierć jest liczbą bez wnęki"
to bardzo ładnie brzmi, ale jednak wyobraźnia mi siada, bo jakie to są liczby, w których są wnęki? chodzi o kształt? a może symbolika, której sobie nie przypominam?
"Nawet gwiazdom odbierze języka lub mowy"
odbierze (kogo?co?) język lub mowę
I w ogóle to powinno być "odbiorę", jeśli się patrzy analogicznie na pierwszą kursywę i to, co podmiot chce zrobić tam gwiazdom.
Nie będę cię tu za nic chwalić. Najpierw się weź za poprawki :>
1) "Pewnie na jakieś stulecia wiatrom odebrało mowę, kiedy drzewa są pnącym" - Na pewno ten okolicznik?
2) Wszystko pięknie, ale nie płynie ten wiersz. Brakuje mi tu łączliwości między semantyką a wersyfikacją. Smutne to, bo wydaje mi się, że chwilami czytam niezły tekst. Popracuj może nad nim. Jak mówi Hajdi - najpierw weź się za poprawki.