Długowieczność i rozkład języka

Patryk Nadolny



Czas kosztuje zbyt wiele, by coś się zdarzyło. Trafiłem, że moje miejsce jest

w skrzywdzonej kropce, wybieram za nią zdania, welinowy papier - te kolonie karne.

 

Deszcz: wicher wypisuje zapomniane imię, myśl waży o deszcz więcej,
a ociężałe światło przeprowadza słonie popołudnia i zmierzchu.
W trakcie burzy jedynie łatwo jest rozmyślać, łapać chmury za muchy,
powtarzać powierzchnię winogrona, by zużyć ku temu nadgarstki,
brzuch spęczniały od nieba - gwiazdy pękną w szwach.

 

Śmierć tak szybko nie przyjdzie, najpierw musi policzyć i odmierzyć kroki.
Stąd gdy jestem włóczęgą chcę być niepiśmienny, by nie napisać czasami

konstelacji: podróż, spójrz uważnie, te litery już stoją na baczność, szereg istot

w mundurze: p nie przyjdzie do ż. Wtedy podróż się skończy, stanie na papierze,

a nawet się rozstanie z wiatrem i imieniem. Spcerują bulwarem - oświecony osioł:

więc śmierć to liczba, która liczy świat od tyłu, za późno licząc siebie - błędami w rachunkach.
 

Patryk Nadolny
Patryk Nadolny
Wiersz · 10 maja 2012
anonim