I
Jestem pewnym rozbłyskiem i wgnieceniem w czasie, który pręży się kocio
jednodniowym lwem. Wiatr zerwę, a pamięć w końcu nie trafi na kropkę
przy zdaniu, które czeka na mnie za zakrętem. Bez efektu przypinam miesiące
jak bluszcz, by pamięcią przestrzelić nieumarły zegar. Miasto jest na tyle
duże, że przez jakieś okno myśli spadną na bruk.
Nie odnajdziesz aniołów, drzewa są wystarczającymi strachami na deszcz
i szczęście, tym bardziej na anioły, kosmitów i duchy. Za zbyt odległą gwiazdą
kołyszą się wojny: przeszłość ściera się z jutrem jedynie dla ciebie, tak
odprawiasz sekundy, jesteś tu i teraz. Pamięć przestrzeliwuje lustra twoją twarzą.
Twoje imię to: pokój - taki ewenement, że chociaż występuje, nie przekreśli wojen.
Trwać będą na największych i pękniętych gwiazdach. Twoje imię jak kamień stanął
w gardle wiatrom, lecz wiatr je wypowiada - tępym mechanizmem, który stanie, nim
zdążysz wrócić do mieszkania. Krzyknie: pokój, lecz tylko skończy na k, resztę tylko
przyszłość ma skończyć na odległych gwiazdach.
II
- Przecież byłem strażnikiem porannego światła - podszeptuję, a ręce sznurują mi czas.
- Zamykałem je w kufrach, uszczelniałem oknem, ustawiałem przed nimi nieśmiertelną
wartę, a gdy tonęło w wodzie wyciągałem na brzeg.
Lecz nie mogę rozmówić się wcześniej ze śmiercią, by podała instrukcję i miejsce
spotkania. Ujawni harmonogram? - jednak to korupcja, galaktyczny przeciek.
Tylko muszę bez przerwy pisać do niej listy, które dotrą od razu, choć je nie wysyłam.
Choć wcale nie zaczynam od daty - nie muszę, przez Szanowna Władczyni, nie muszę
przy lampce. Nie rozpocznę na białym, gotowym papierze. Listy piszę krwiobiegiem
i startym naskórkiem, a mrugnięcie jest kropką na wieki i amen.
Postscriptum pozostawiam na cmentarz i trumnę.
III
Zbiera się na burzę... A może to ja noszę pod imieniem: pokój?
Wygląda to na chwilowe zachłyśnięcie tym, co zobaczyłeś w poezji i w słowie. Mogę się mylić oczywiście. Tak jakby wszystkie drzwi otworzyły się nagle i człowiek nie wiedział, w które wejść, bo za wszystkimi wygląda tak intensywnie i tak cudownie.
Nie wiem czy masz to coś, ale z pewnością nie jesteś jednym z epigonów.
"a gdy tonęło w wodzie wyciągałem na brzeg" - relacja podrzędności.
Znów mam ten sam problem, z którym borykałem się przy ostatnim tekście. Nie mam pomysłu jak się go pozbyć.