Masz włosy po wilkach i śniegu. Fioletowymi wargami wybij pieczęć na gwiazdach.
Powieki - koła wodne przelewają światło, by zanosić z powrotem
na rozpanoszony Księżyc, spustoszone gwiazdy.
Rzeki zbyt trudno jest zmęczyć: pracujące miasteczka z rozpędzonym tłumem.
Nie zaprzepaść języka, nie szczerb, nie wykruszaj na powietrzu i świetle,
i nie wyszczerb na zbiegłych, galopujących wichrach.
Czas jest niewykadrowanym miejscem bądź rozstępem,
śnieg się przewróci i padnie z wysiłku na ziemi, więc w śnieg przystąpimy.
Pod wodą mamy szansę zostać nieśmiertelni.
Lepiej będzie jak światło przewieszę na stronę cieni, które przychodzą
potknąć się o pierwszą sekundę, gdy wstępują nierówno do luster.
Historię włożę między śniegi w biblioteczce startych tropów z zegarków,
wznieś ją między wiatry, epilog zaznaczając zakładką z powietrza.
uwaga, krzyczę: napaćkałeś!
Masz włosy po wilkach i śniegu, fioletowe wargi – wybij pieczęć na gwiazdach,
powieki napełniaj wylewanym światłem, by zanosić z powrotem
na rozpanoszony Księżyc, spustoszone gwiazdy.
Powtórzenie światła, jego zbieranie i spijanie (zwłaszcza wypij-wybij) jest tylko namnażaniem sensu, który już w tekst wplotłeś. To po co? Pamiętaj, że od nadmiaru umiera rzeczywistość, a fajnie jakby jeszcze trochę pobyła ;)
Dla mnie (podkreślam, że mówię tu wyłącznie we własnym imieniu) jakikolwiek twór sztuki pozbawiony historii jest pusty. A wystarczy już, że z kościołów nam Bóg pouciekał.