Tu, gdzie szkarłatną farbą poplamili
Rycerze biali trawy i stokrotki,
Gdzie Katia piękna pocałunek słodki
Składała co dzień na skrzydłach motylich,
Dzisiaj do nieba pnie się komin igłą,
Czernią zalewa morze niebieskości
Maszt świata, Anioł-narkoman ma mdłości
I spada – Niebo pokłute mu zbrzydło.
Morderco! Czyżbyś słońce chciał przesłonić?
Wiatr wieje, jeszcze żagle chce napinać,
A morze cierpliwie kil okrętu liże.
A szczyt twój wciąż na wyciągnięcie dłoni
Sztorm idzie, nie powódź. Arka? Łupina!
Katia mi szepce, ze gwiazdy są niżej.