na mieliźnie

Renata

 

na mieliźnie

Przyszła renta i było za co pić
słońce wypala ciuchy
i dziury w mózgu
nad ranem okręt
tak zalany
syn wyczołgał się na pokład
krzyknął ;tato
i wziął kurs do krainy wiecznych snów

zapłakany siedemdziesięcioletni ojciec opijał
zgon syna
w parku pod kasztanem

przejezdżający radiowóz
humanitarnie
odwiózł go na Izbę
o ironio tam stracił resztę renty

anioł stróż zabrał mapy
i plany nawigacyjne wzięły w łeb
pochowaj swoje geny
już czas
i tak jutra  się nie nauczysz

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Niczego sobie+ 2 głosy
Renata
Renata
Wiersz · 28 maja 2012
anonim