Jacques-Louis David

Pacyfonka

Prosząc o przebaczenie swoją ojczyznę,

nie stajemy się ojcami narodu,

zanurzamy się tylko głębiej

w łonie naszych pokoleń,

straciliwszy już nadzieję,

by ujrzeć światło dnia.

 

Ale oto błysk odnowy

i szansa dla potępionych.

Wznosiliśmy o nią modły naszymi tchórzliwymi srecami.

Zagubieni w tej nowej otchłani,

piekle wolości, łatwo zgubić drogę.

Niektórzy padają na twarz, omdleni absolutem naszych słabości.

Giną jeszcze raz,

patrząc w szeroko otwarte, zwierzęce oczy

swoich karmicieli.

Zgwałceni nekrofile, na pożodze własnych czasów.

 

Mam nadzieję, że starczyło im zmysłu estetyki,

by zachwycić się, ostatni raz,

tak pięknym widokiem,

jak stryczek z własnej pępowiny.

 

Lecz kim ja jestem, stojący nie dość na uboczu?

Tchórzem największym,

błagającym co nowych oprawców o litość,

dając możliwość spojrzenia im na siebie oczami,

których nie dane zwierzętom.

Pacyfonka
Pacyfonka
Wiersz · 1 czerwca 2012
anonim
  • talia77
    byłam, ale 10 dopełniaczówek" wytraciło mnie z równowagi". Wiersz o ojczyźnie okazał się nie do przełknięcia, ponieważ bazuje na takiej sztampie, ze heja! łącznie ze "srecami". Może lepiej napisz prosty, bez krzyku tekst, nie sil się na hasłowość. Ucz się mówić prostym językiem, ale własnym, zeby nie powielac fatalnych sloganów: własnej pępowiny, pięknym widokiem, padaniem na twarz, tchórzliwe serca, ojcami narodu ( ło!), światło dnia. Przykro, ze tak ostro musiałam wejść pod twój tekst, Pozdrawiam

    · Zgłoś · 12 lat
  • Grzesiek z nick-ąd
    oj nie do opowiedzenia.... do poczekalni

    · Zgłoś · 12 lat