Późno w nocy przebieram się za zegar i powietrze,
zastępuję ciszę i udaję tę trójkę:
zegar, który sekundą pośladki podetrze,
powietrze, czas i cisza wydają się hurtem.
Zastępuję ciszę i udaję tę trójkę:
powietrze, które klęka i modli się drzewem,
powietrze, czas i cisza wydają się hurtem,
które ześlą powódź i wojny a wkrótce pacierze.
Powietrze, które klęka i modli się drzewem
i gwiazd wreszcie dosięgnie zmęczonych kosmosem:
które ześlą powódź i wojny a wkrótce pacierze.
Zmierzchem gubię kolory, by budzić się w rosie.
I gwiazd wreszcie dosięgnie zmęczonych kosmosem
lustro, które jest domem pamięci i światła.
Zmierzchem gubię kolory, by budzić się w rosie,
chociaż życie bez przerwy zaciera się i gmatwa.
Lustro, które jest domem pamięci i światła.
Późno w nocy przebieram się za zegar i powietrze,
chociaż życie bez przerwy zaciera się i gmatwa,
zegar, który sekundą pośladki podetrze.