pęcznieją brzuchy jak krwi korale
zastygające na brzegach ust
drzewo niebieską od nocy gałąź
gnie pod ciężarem białego bzu
śpicie pod oknem otwarci na oścież
czarną zielenią rozrasta się świt
krople olbrzymie spadają głośno
w wasz sen głęboki lepki od krwi
cierpkim zapachem powietrze broczy
burza się kłębi w zaroślach chmur
oddech żywicy gęstym osoczem
wlewa się w ciało martwe od snu
a w grubych ściankach liściastych łodyg
marzenie tętni zamknięte w rytm
serce jak gąbka czerwoną wodę
chłonie z zamkniętych szczelnie żył
czarną zielenią rozrasta się świt/, tutaj pozostanę