Unosząc się ponad powierzchnię
zastanawiam się czy nie śnię.
Nie chcąc się bezgranicznie pochłonić
w to uczucie - by się nie utopić.
Kiedy wychodzę na suchy ląd
stajesz przede mną - nie wiem skąd.
Twe oczy we mnie wpatrują się
i znów wewnątrz roznosi mnie.
Zapadam się w sobie...
Bezwładnie tonę...
Po raz kolejny dotykam dna,
świadoma tego, iż zostanę tam.