Pierwszy dzień lata

Andrzej Talarek

 

Pierwszy dzień lata. Jest ciepło i świeci słońce.

Zieleń zawija jeszcze w siebie przeczucie plonu,

celu każdego działania - człowieka, natury,

Boga.

Właściwie nic się nie dzieje nadzwyczajnego,

jeśli za takowe nie uznać życia w każdej postaci,

pleniącego się źdźbłami trawy, kroplami rosy, ludźmi.

 

Wszak to nie pustynia, a i moje oczy nie otwarły się

dzisiaj. Z zadowoleniem rejestruję ciepło

wlewające się przez rurki kapilarne do mojego ciała.

Jakby wkapywało w niego złoto słońca,

czyniąc mnie bogatszym.

 

Nie ważne, jak długo potrwa ten błogostan.

Pozostanie po nim świadomość kolejnego odkrycia

tajemnicy życia i łagodnego lata, która ani na jotę zmienna w czasie,

jak księga liczb i cyfr, w której niczego dotknąć ani przestawić.

Pozostaną ciepłe dłonie, wyciągnięte do Słońca

by złapać ciepło a nie nieskończoność.

Tak mało, choć przecież tak wiele.

 

A może mówienie, że mało, jest bluźnierstwem?

Andrzej Talarek
Andrzej Talarek
Wiersz · 14 lipca 2012
anonim