Nie zdążyłem dać Jej bukietu róż
Jak złote Jej liliowłosy wonnych.
Obsypany kwieciem maków polnych
Ciepły letni mrok - jedyny nasz stróż -
Pamięta, pełen z nektaru trunków,
Ile oddała mi pocałunków.
Nie zdążyłem powiedzieć: Kocham Cię -
Marna podzięka za tak hojny dar,
Jakim był jedwabnych miodoust czar.
To dla mnie trudność, przekonałem się,
Jak ranna rosa - świeżutka, nowa:
Wyszeptać do ucha dwa słowa.
Nie zdążyłem. Nie dogonię łabędzi
(Moje skrzydła mokre od łez i krwi,
Niezdolnym do lotu - los ze mnie drwi),
Z którymi w białej sukni piór pędzi,
Wzniecając moich wspomnień popioły,
Szlakiem, którym przychodzą anioły.