Miasto o zmierzchu jest martwe. Gołębie na bruku -
skrzydlaci bezdomni szukają na dachach wolności.
Czas zajdzie za zegarki, z niewysłanych listów
pamięć sobie układa mapy oschłym tuszem.
Skrzydlaci bezdomni szukają na dachach wolności.
Dni bez ślubu z nocami zaginą, gdy wyjdą.
Czas zajdzie za zegarki, z niewysłanych listów
dni i noce przetwarza na łódki. Horyzont.
Dni bez ślubu z nocami zaginą, gdy wyjdą
i zgubią się wewnątrz (w objęciach) horyzontu.
Dni i noce przetwarzam na łódki. Horyzont
to linijka na kartce martwego języka.
I zgubię się wewnątrz - (w obęciach) horyzontu,
czas pęknie w całych lustrach. Gołębie na bruku
to przecinki na starym, zdychającym mieście.
Pogoda dogorywa - jest w zmarzczkach na ziemi.
Czas pęknie w całych lustrach. Gołębie na bruku
strzyżą siepniowe powietrze manewrem od głodu.
Pogoda dogorywa - jest w zmarzczkach na ziemi.
Miasto o zmierzchu jest martwe. Gołębie na bruku .
Gołębie *(pantum)
Patryk Nadolny
Patryk Nadolny
Wiersz
·
6 sierpnia 2012
-
Justyna D. BarańskaHm... widzę tu podobieństwo do dwóch tekstów, ale może to tylko moje wydawanie się.