jaka smutna jest Wenecja kiedy przestajemy się kochać
kiedy ściany w pokoju głuche, a w całym pustym mieście nie ma prądu
moja łódź podwodna przecieka
i podłoga drży
gdzie jesteś, gdzie uciekasz
plątam się między łóżkami, szukam cię na podwórku
śpisz niewzruszenie
teraz mogę wierzyć tylko w twoje opuszczone ciało
nocny wagon wypuszcza nas z objęć
a przecież nie chcę dramatyzować
jeszcze nie odchodź
nie zgrzeszyliśmy łakomstwem
nienasyceniem
tak rzadko siebie mamy
tak łatwo do tego przywykliśmy
moje dłonie nie poradzą sobie same
zgubię się w zatłoczonych ulicach
w smutnych twarzach ludzi w autobusach i tramwajach
zgubię się w obcych wargach, przypadkowych ramionach
nie zostawiaj mnie samej o drugiej nad ranem
zbudź się, przecież o świcie będziemy na miejscu.
samoloty
Magda
Magda
Wiersz
·
8 sierpnia 2012
To wszystko zdaje się być bardzo efektowne, dopóki nie wejdzie się w tkankę i nie zacznie myśleć nad tekstem.
"jeszcze nie odchodź"
"w smutnych twarzach ludzi w autobusach i tramwajach
zgubię się w obcych wargach, przypadkowych ramionach"
"moje dłonie nie poradzą sobie same"
nie zgrzeszyliśmy łakomstwem
nienasyceniem
tak rzadko siebie mamy
tak łatwo do tego przywykliśmy"
to wszystko da się napisać znacznie lepiej, psuje klimat i ciągnie wiersz na dół nadając mu posmak banalności i czyni go egzaltowanym romansidłem z kiosku ruchu.